piątek, 27 lipca 2012

Oddział zamknięty, a ja znowu sama...

Dzisiaj zamkneli oddział... Otwierają go dopiero 27 sierpnia... Muszę teraz przeżyć cały miesiąc...

Kiedy przyszłam dziś na oddział bardzo smutna się poczułam. Pomyślałam sobie wtedy, że nikogo już to nie obejdzie jeśli się potne, czy zabiję. Takie gupie myśli chodziły mi po głowie cały czas, że ich nie obchodzę, bo czeka ich wakacji czas. Widziałam panią Olgę, weszła na oddział na chwile, a potem wyszła i już jej nie zobaczyłam... Pamiętam, że płakałam, ale tylko przez mgłe, nie czuję się już sobą, jestem obcą osobą...

Jak siedziałam i płakałam wyszła pani Zosia. Pogadała ze mną chwile. Zapytała co najbardziej mnie boli. Powiedziałam, że wakacje, że nie będzie ludzi, oddział opuszczony... Ona na to, że można to poruwnać do sytacji takiej: jak jest małe dziecko mama musi mu dać trochę sfobody, żeby mogło się usamodzielnić. Mimo to, że mama nie jest cały czas z dzieckiem, to czuwa jednak nad nim i się martwi czy wszystko jest dobrze. Powiedziała że tak to jest też z oddziałem, że my (pacjęci) idziemy na wakacje i personel też, ale to nie znaczy, że nie martwią się i nie zastanawiają czy u nas ok. To mnie trochę uspokoiła, ale i tak się czuje tak jakby ktoś umarł, jakby mi coś odebrano...

Może to minie, może nie. Muszę się teraz skupić na tym, żeby mieć coś cały czas do roboty, żeby po prostu nie myśleć, zapomnieć, żeby czas szybko miną...

Pozdro,
Zyleciara

wtorek, 17 lipca 2012

Wiersze...i mój kuzyn / Poems...and my cousin

Parę dni temu podczas rozmowy z moim kuzynem powiedział mi, że pisze wiersze po niemiecku. Parę z nich przetłumaczył mi na Angielski, i bardzo mi się spodobały. Powiedziałam mu o tym, że mam bloga i, że gdyby chciał, to może w komentarzach wpisać jakiś ze swoich utworów. Ten pomysł mu się bardzo spodobał. Mam nadzieje, że za niedługo pojawią się tu jego wiersze i może też ich tłumaczenie na Angielski.

Jak wy też macie jakieś własne wiersze to też wrzućcie :) To na pewno by było fajne urozmaicenie dla tego bloga i na pewno wszyscy, a przynajmniej ja, chętnie przeczytamy wasze dzieła :) Ten blog jest anonimowy, więc nie musicie się bać, że ktoś się dowie, że są wasze (Jeżeli się tego obawiacie).

Ten wpis jest wyjątkowo dwujęzyczny, bo mój kuzyn niestety nie mówi po polsku.

Pozdro,
Zyleciara


A few days ago I was talking with my cousin, and he told my, that he writes poems in German. He translated some of them to English, and I liked them very much. I told him that I have a blog and that if he wants to he can put his poetres in the comments. Hi liked my idea and I hope that soon we will have his poems here, maybe eaven translated to English.

If you have some poems of your own you can put them in the comments too :) I'm sure that it will make the blog more interesting for all of us and I'm sure that everyone, or at lest I'm, will read your poems with interest :) Remember that this blog is anonymous, so you don't have to be afraid, that somone you know will know there yours.


This post is exceptionally in two languages because my cousin doesn't know Polish.


Regards,
Zyleciara

piątek, 13 lipca 2012

Maska

Przez ostatni miesiąc zaczęłam na oddziale zakładać maske, udawałam, że wszystko jest okej, że nic się nie dzieje. Zmarnowałam w ten sposób przynajmniej jedną terapie, nie mówiąc jak się czuje i wogule... Ta maska tylko pogarszała sprawe... Dopiero po tym jak wszyscy pacjęci wychodzili do domu siedziałam na oddziale bez maski... To martwiło personel, pytali, czy wszystko w porządku, muwiłam, że tak, że tylko jestem zmęczona...
Wczoraj zdjełam tą maske, czułam się tak źle, że nic prawie nie robiłam, prawie nie rozmawiałam... Moja pani psycholog podeszła do mnie i zapytała, czy wszystko w porządku, jak zwykle skłamałam, że jestem tylko zmęczona. Zapytała czy nie chciałabym potem porozmawiać, odpowiedziałam, że tak. Rozmawiałam z nią przez półtorej godziny...pomogło. Czułam się trochę lepiej, tylko trochę, ale jednak...zawsze coś...
Dzisiaj miałam maskę, ale nie całkowitą. Po części pokazywałam swoje emocje, tylko małą część, ale jednak pokazywałam, to chyba dobrze.
Jedno z moich zmartwień, to pytanie, które zadaje sobie na okrągło: 'Czy jestem zła?'. Myśle, że jestem zła, ale prubuje jakoś sobie wytłumaczyć dlaczego inni cały czas mówią, że tak nie jest. Nie rozumiem ich... Cuż, może kiedyś to zrozumiem, kto wie?
Pozdro,
Zylciara

niedziela, 8 lipca 2012

Kuzyn

Wczoraj przyjechał mój kuzyn z Niemczech. On też jest wariatem, tak jak ja, tyle, że on jest 'pozytywnym ' wariatem :) Cieszę się, że przyjechał, ale i tak się trochę się przez jego przyjazd stresuje... Nie wiem dokładnie dlaczego, ale jednak się stresuje... Czuję się trochę, tak jakby...niekomfortowo, nie wiem czemu.
Oprócz tego na oddziale w związku z wakacjami mamy fajne zajęcia, tak zwane 'psychoterapie zajęciowe', jutro na przykład idziemy do parku jordana :) Niestety przez to, że w wakacje mało osób chodzi na oddział niema terapii grupowej... Szkoda, bo bardzo dużo mi dają te terapie grupowe... Ale cuż, nic sięnie da poradzić... :(

Pozdro,
Zyleciara