sobota, 22 grudnia 2012

Na oddziale stacjonarnym poraz trzeci

Tydzień temu trafiłam na oddział stacjonarny po raz trzeci. Tym razem nie dlatego, że sobie coś zrobiłam, tylko przez depresje. Byłam tak zdołowana, że bardziej to się juz chyba nie dalo. Cała sie trzęsłam i ciagnełam się  za grzywke. Musiał to być bardzo przykry widok. Poprosiłam moją psychiatre, żeby mnie dała na stacjonarke, bo się  boje, że sobie coś zrobie.
Już  o 16:10 byłam na stacjonarce.

Pozdro,
Zyleciara

czwartek, 6 grudnia 2012

Bezsenność...

Od dwuch dni nie mogę do puźna zasnąć (do około 23), a jak już zasne to dręczą mnie koszmaryprzez co budzę się około 01:00. W związku z moją bezsennością poszłam do lekarki na oddziale. Dała mi jakiś nowy lek. Czy po nim będę dobrze spać? Zobaczymy.

Jeżeli chodzi o terapie to powoli idę do celu. W dalszym ciągu są one dla mnie trudne, i po nich dostaje 'obiaw po terapiowy' w postaci trzęsienia. Musi minąć godzina do trzech żebym przestała się trząść. Ale tak czy tak terapia 'idzie do przodu' :)

Jest ciężko, ale musze sobie poradzić...

Pozdro,
Zyleciara

środa, 5 grudnia 2012

Staram się żyć...

Staram się żyć,choć jest to dla mnie ostatnio bardzo trudne. Pomimo to, że zerwałam z acodinem i innymi substancjami psychoaktywnymi trudno mi jest się powstrzymać przed myślą, że może byłoby mi w życiu łatwiej gdybym ćpała...

Terapia mi pomaga, ale nie w tym żeby życie nie bolało. W tym bardziej pomaga mi osoba z którą się poznałam mailowo. Ta osoba przeszła mniej więcej to co ja, tyle że w jej wypadku było to jakieś 40 lat temu. Ona sobie z tym w dużej mierze poradziła i teraz pomaga mi sobie poradzić.

Ostatnio nie jest łatwo...ale żyć trzeba, to taki nieprzyjemny wymóg istnienia...

Pozdro,
Zyleciara

czwartek, 29 listopada 2012

To jest po prostu dla mnie...trudne...

Ostatnio trudno mi jest na terapi indywidualnej i grupowej, bo są poruszane trudne dla mnie tematy. Ale z drugiej strony taką mam wizje, że im bardziej się wygadam tym się lepiej (a przynajmniej na dłuższą mete) czuje.

Dzień w którym mam terapie zwykle wygląda tak:
1. Rano jestem lekko zdołowana-smutna.
2. Poprawia mi się trochę chumor będąc na oddziale.
3. Mam terapie-czuje się dużo gożej.
4. Po terapi dużo myśle-moje samopoczucie się pogarsza.
5. W domu sobie trochę popłacze-czuje się lepiej (ale w rzadnym wypadku dobrze).
6. Idę spać-w zalerzności od dnia:
   a) gożej się czuje (mam koszmary)
   b) lepiej się czuje (nie mam koszmarów)
Najczęściej występuje u mnie opcja a) niestety..

Cuż, życie życie...

Pozdro,
Zyleciara 

środa, 21 listopada 2012

'Dołoterapia'...

Dzisiejsza terapia mnie zdołowała, bo rozmawialiśmy o trudnych dla mnie sprawach. W pewnym momeńcie się nawet 'wyłączyłam' do tego stopnia, że moja terapełtka pare razy musiała powtużyć, że już koniec terapii zanim się zoriętowałam, że wogule coś do mnie mówi. Przez chwilę jeszcze siedziałam w bezruchu aż wreszcie padło pytanie, czy trudno mi jest wstać, czy coś w tym stylu, zerwałam się z krzesła i szybko powiedziałam, że wszystko w porządku, co nie było prawdą, i że już wstałam.

Zanim się otrząsnełam po terapii musiała minąć ponad godzina, w takim byłam szoku.

Bardzo się boje, że na piątkowej terapii będzie jeszcze gorzej... Ale cóż, niekture sprawy trzeba przegadać żeby na dłuższą mete było lepiej...

Pozdro,
Zyeciara

poniedziałek, 12 listopada 2012

Uśmiech...

Od jakichś dwóch tygodni postanowiłam narzucić sobie pozytywne myślenie i uśmiech na twarzy, po to żeby się lepiej poczuć. Na początku ten sposób sprawdzał się znakomicie, ale z czasem przestał.

Przez ostatnie półtora tygodnia nie było mi smutno, nie byłam zdołowana ani nie chciało mi się płakać. Niestety w zeszły piątek coś we mnie pękło... Smutek znów dał się pokazać, nawet na oddziale. Tak źle się czułam, że musiałam porozmawiać z moją terapeutką. Mam teraz aż dwie terapie w tygodniu...

Dzisiaj było jeszcze gorzej, czułam się tak samo źle, ale nie udało mi się tego pokazać... Uśmiechałam się, śmiałam, a we mnie był smutek, żal i złość... W autobusie jak jechałam do szkoły nawet się rozpłakałam...

Cóż, są lepsze i gorsze dni...

Pozdro,
Zyleciara

wtorek, 30 października 2012

Czasem się zastanawiam 'Co by było gdyby?'

Często myśle o przeszłości i o tym jak by mi się w życiu powodziło gdyby pewne rzeczy nie miały miejsca... Nie do końca wiem czy to ma sens, ale itak rozmyślam. Włanczam muzykę...zamykam oczy...i myśle... Zwykle słucham piosenek zespołu Łzy ('Opowiem wam jej historie' i 'Czy to grzech'). Ten zespół ma tyle piosenek o bliskim mi tekście.

Oprucz tego ostatnio dość dużo płacze... To nie jest u mnie normalne, bo zreguły...nie płacze. No i mam kolejny temat do rozmyślania o przeszłości: 'Co sprawiło, że nie płacze zbyt często i wstydze się łez?'.

Tyle tematów nad którymi rozmyślać i rozmawiać z terapełtką, że zapomina się o tym żeby żyć chwilą obecną tu i teraz... Cuż...życie...

Pozdro,
Zyleciara

wtorek, 16 października 2012

Powolny powrót do normy...

Powoli wracam do: życia, szkoły, do przyjaciuł i do wszystkiego.

Jest mi teraz cięrzko, ale żyje myślą, że będzie lepiej. Niestety, żeby tak się stało trzeba wygrzebać pewne najboleśniejsze z wspomnień, żeby je poukładać i zapomnieć... To nie jest łatwe a już na pewno nie jest to przyjemne zadanie. Ale mus to mus. Niekture żeczy trzeba przeanalizować żeby było lepiej i żeby życie było nie tylko przymusem ale w miare możliwości też przyjemnością.

Miałam przez pewne wspomnienia problem z nadużywaniem ('ćpaniem') acodinu. Ale od prawie dwuch tygodni jestem 'czysta'. Bardzo jestem z tego zadowolona i dumna. Leki przestały być koniecznością do życia. Mogę żyć 'na trzeźwo' :-)

Pozdro,
Zyleciara

piątek, 21 września 2012

Pruba samobójcza

Od czwartku czułam się fatalnie...bo coś strasznego mi się z dzieciństwa przypomniało... Coś okropnego... Wczoraj nie wytrzymałam i prubowałam się zabić... Nie udało mi się...  Mama mnie dzisiaj odwiedzi na toksykologi i chłopak i przyjaciułka i kolerzanka i może brat. Może mi to chumor poleprzy, może się uśmiechne... Kto wie? Pani od śpiewu mnie może jutro odwiedzi... Może mi chumor poleprzą, kto wie... Bardzo chce zapomnieć o tym co mnie dręczy ale nie mogę... Chce umrzeć...

Pozdro,
Zyleciara

niedziela, 26 sierpnia 2012

W Hiszpani.

Pare dni temu dojechalam do Hiszpani. Nie do konca chcialam jechac, bo jutro otwieraja oddzial, i chcialam tam byc...zalezalo mi na tym... Bylo nawet ok ale caly czas moje samopoczucie sie pogarszalo przez swiadomosc, ze jutro otworza oddzial, a mnie tam nie bedzie... Dopiero tam pujde 7.09 ... No cuz...

Dzisiaj malo pisze, bo po prostu sie fatalnie czuje... Nie mam na nic ochoty i wlasciwie zmuszam sie do dzialania...

Pozdro,
Zyleciara

czwartek, 2 sierpnia 2012

Wakacje jakoś mijają...

Wakacje jakos mi mijają. Kiedy mam coś robie jest wmiare znośnie. Kiedy nic nie robie jest gorzej... Wtedy zaczynam myśleć...o oddziale... To jest nie do zniesienia... Zastanawiam się co słychać u pani Olgi i pani Zosi, co one teraz robią? Czy są może w krakowie? Może właśnie teraz spacerują po rynku, albo robią zakupy w galerii przed jakimś wyjazdem? Może je gdzieś spotkam?

Wczoraj spotkałam się z kolegom i wpadliśmy na pomysł, żeby pujść trochę pograć na gitarze i pośpiewać. Nauczyliśmy się paru piosenek i poszliśmy na Karmelicką. Nieźke nam poszło jak na pierwszy raz. Zarobiliśmy ponad 20 złotych.

Pozdro,
Zyleciara

piątek, 27 lipca 2012

Oddział zamknięty, a ja znowu sama...

Dzisiaj zamkneli oddział... Otwierają go dopiero 27 sierpnia... Muszę teraz przeżyć cały miesiąc...

Kiedy przyszłam dziś na oddział bardzo smutna się poczułam. Pomyślałam sobie wtedy, że nikogo już to nie obejdzie jeśli się potne, czy zabiję. Takie gupie myśli chodziły mi po głowie cały czas, że ich nie obchodzę, bo czeka ich wakacji czas. Widziałam panią Olgę, weszła na oddział na chwile, a potem wyszła i już jej nie zobaczyłam... Pamiętam, że płakałam, ale tylko przez mgłe, nie czuję się już sobą, jestem obcą osobą...

Jak siedziałam i płakałam wyszła pani Zosia. Pogadała ze mną chwile. Zapytała co najbardziej mnie boli. Powiedziałam, że wakacje, że nie będzie ludzi, oddział opuszczony... Ona na to, że można to poruwnać do sytacji takiej: jak jest małe dziecko mama musi mu dać trochę sfobody, żeby mogło się usamodzielnić. Mimo to, że mama nie jest cały czas z dzieckiem, to czuwa jednak nad nim i się martwi czy wszystko jest dobrze. Powiedziała że tak to jest też z oddziałem, że my (pacjęci) idziemy na wakacje i personel też, ale to nie znaczy, że nie martwią się i nie zastanawiają czy u nas ok. To mnie trochę uspokoiła, ale i tak się czuje tak jakby ktoś umarł, jakby mi coś odebrano...

Może to minie, może nie. Muszę się teraz skupić na tym, żeby mieć coś cały czas do roboty, żeby po prostu nie myśleć, zapomnieć, żeby czas szybko miną...

Pozdro,
Zyleciara

wtorek, 17 lipca 2012

Wiersze...i mój kuzyn / Poems...and my cousin

Parę dni temu podczas rozmowy z moim kuzynem powiedział mi, że pisze wiersze po niemiecku. Parę z nich przetłumaczył mi na Angielski, i bardzo mi się spodobały. Powiedziałam mu o tym, że mam bloga i, że gdyby chciał, to może w komentarzach wpisać jakiś ze swoich utworów. Ten pomysł mu się bardzo spodobał. Mam nadzieje, że za niedługo pojawią się tu jego wiersze i może też ich tłumaczenie na Angielski.

Jak wy też macie jakieś własne wiersze to też wrzućcie :) To na pewno by było fajne urozmaicenie dla tego bloga i na pewno wszyscy, a przynajmniej ja, chętnie przeczytamy wasze dzieła :) Ten blog jest anonimowy, więc nie musicie się bać, że ktoś się dowie, że są wasze (Jeżeli się tego obawiacie).

Ten wpis jest wyjątkowo dwujęzyczny, bo mój kuzyn niestety nie mówi po polsku.

Pozdro,
Zyleciara


A few days ago I was talking with my cousin, and he told my, that he writes poems in German. He translated some of them to English, and I liked them very much. I told him that I have a blog and that if he wants to he can put his poetres in the comments. Hi liked my idea and I hope that soon we will have his poems here, maybe eaven translated to English.

If you have some poems of your own you can put them in the comments too :) I'm sure that it will make the blog more interesting for all of us and I'm sure that everyone, or at lest I'm, will read your poems with interest :) Remember that this blog is anonymous, so you don't have to be afraid, that somone you know will know there yours.


This post is exceptionally in two languages because my cousin doesn't know Polish.


Regards,
Zyleciara

piątek, 13 lipca 2012

Maska

Przez ostatni miesiąc zaczęłam na oddziale zakładać maske, udawałam, że wszystko jest okej, że nic się nie dzieje. Zmarnowałam w ten sposób przynajmniej jedną terapie, nie mówiąc jak się czuje i wogule... Ta maska tylko pogarszała sprawe... Dopiero po tym jak wszyscy pacjęci wychodzili do domu siedziałam na oddziale bez maski... To martwiło personel, pytali, czy wszystko w porządku, muwiłam, że tak, że tylko jestem zmęczona...
Wczoraj zdjełam tą maske, czułam się tak źle, że nic prawie nie robiłam, prawie nie rozmawiałam... Moja pani psycholog podeszła do mnie i zapytała, czy wszystko w porządku, jak zwykle skłamałam, że jestem tylko zmęczona. Zapytała czy nie chciałabym potem porozmawiać, odpowiedziałam, że tak. Rozmawiałam z nią przez półtorej godziny...pomogło. Czułam się trochę lepiej, tylko trochę, ale jednak...zawsze coś...
Dzisiaj miałam maskę, ale nie całkowitą. Po części pokazywałam swoje emocje, tylko małą część, ale jednak pokazywałam, to chyba dobrze.
Jedno z moich zmartwień, to pytanie, które zadaje sobie na okrągło: 'Czy jestem zła?'. Myśle, że jestem zła, ale prubuje jakoś sobie wytłumaczyć dlaczego inni cały czas mówią, że tak nie jest. Nie rozumiem ich... Cuż, może kiedyś to zrozumiem, kto wie?
Pozdro,
Zylciara

niedziela, 8 lipca 2012

Kuzyn

Wczoraj przyjechał mój kuzyn z Niemczech. On też jest wariatem, tak jak ja, tyle, że on jest 'pozytywnym ' wariatem :) Cieszę się, że przyjechał, ale i tak się trochę się przez jego przyjazd stresuje... Nie wiem dokładnie dlaczego, ale jednak się stresuje... Czuję się trochę, tak jakby...niekomfortowo, nie wiem czemu.
Oprócz tego na oddziale w związku z wakacjami mamy fajne zajęcia, tak zwane 'psychoterapie zajęciowe', jutro na przykład idziemy do parku jordana :) Niestety przez to, że w wakacje mało osób chodzi na oddział niema terapii grupowej... Szkoda, bo bardzo dużo mi dają te terapie grupowe... Ale cuż, nic sięnie da poradzić... :(

Pozdro,
Zyleciara

sobota, 30 czerwca 2012

Wakacje :)

Już są wakacje! Ciesze się z tego...chyba... Wszyscy w takich sytuacjach pytają "Masz jakieś plany na wakacje?", "Co będziesz robić w wakacje?", więc i ja was chciałam zapytać, co będziecie robić?
Ja osobiście przez lipiec będe na oddziale, z czego się bardo ciesze :) A jeżeli chodzi o sierpień to jadę do hiszpani, z jednej strony cieszę się, ale z drugiej strony boje się, bo nie będzie w pobliżu żadnego znanego szpitala...ale jakoś muszę sobie poradzić, i przede wrzystkim przerzyć...

Pozdro,
Zyleciara

P.S. Bardzo prosze wszystkich, którzy mnie znają, zeby nie pisali w komentarzach moich prawdziwych danych. Chciałam, żeby ten blog był i pozostał anonimowy. Jak chcecie to się podpisujcie, ale jak do mnie piszecie to piszcie do mnie jako do Zyleciary :)

wtorek, 5 czerwca 2012

Wolność!!!

Jutro wychodze z oddziału stacjonarnego psychiatrii dzieci i młodzierzy!!! Bardzo się cieszę, bo przedewszystkim wracam na oddział dzienny psychiatrii dzieci i młodzierzy!!! Znowu będe wśród ludzi na których mi zalerzy!!! Znów będe na co dzień spotykać panią Olge, panią Zosie, i wszystkich innych psychologów, pana Maćka, panią Dorote, moją klase, moich przyjaciół!!! Tęsknie za nimi...

Pozdro,
Zyleciara

czwartek, 31 maja 2012

To było...dziwne...

Krutko pisze, bo niestety czasu nie mam. Wczoraj miałam terapie z panią Olgą. Było ok, ale...dziwnie. Podczas terapi chyba 200 razy powiedziałyśmy słowo dziwne i wszystkie tego słowa odmiany, to było po prostu...dziwne... :S

Dzisiaj dostałam przepustke od 13:30 do 20:00. Poszłam na lekcje śpiewu i czeka mnie jeszcze koncert szkoły wokalno-aktorskiej. Kiedy wyszłam z oddziału zdziwiłam się, bo ilość ludzi mnie przerarzała, wszystko mnie przerarzało...

Pozdro,
Zyleciara

środa, 30 maja 2012

Oddział stacjonarny...

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale tak dużo się działo, że jakoś zapomniałam.
Dwa tygodnie przed rozprawą wpadłam w depresje, to u mnie częste, ale nie w takim nasileniu... Dzień w dzień się ciełam po rękach, piłam piwo, więcej paliłam niż do tych czas, a co gorsza brałam acodin prawie na porządku dziennym...

W dniu rozprawy dowiedziałam się, że moi rodzice dostali kuratora...wystraszyłam się... Na oddziale dziennym dostałam najmocniejszego psychotropa na uspokojenie jakiego mieli. Po powrocie do domu zmieszałam go z 14 tabletkami acodinu i mocno, bardzo mocno się pociełam...chciałam się zabić... Na szczęście się nie udało...

Następnego dnia prubowałam się znowu zabić... Wziełam 8 tabletek acodinu, bo tylko tyle mi zostało, wypiłam wino i się pocięłam... Trafiłam po tym na toksykologie do wtorku... Po tym wraz z panią Olgą i panią Zosią zdecydowałyśmy, że dobrze by było, żebym na 2 tygodnie trafiła na oddział stacjonarny w celu żucenia lekomani i cięcia się...

I tu jestem, i będe jeszcze trochę...ale jest okej :) Dzisiaj mam terapie z panią Olgą.

Pozdro,
Zyleciara

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozprawa...

Moje liceum stety/niestety poinformowało prokurature o mojej sytuacji rodzinnej. 17.05.2012 będzie sprawa o ograniczeni praw rodzinnych. Boję się, że dadzą nam kuratora rodzinnego, albo mnie wsadzą gdieś do jakiegoś ośrodka opiekuńczo-wychowawczego :'(  Boję się... Co teraz ze mną będzie... Gdzie ja się wogule podzieje...
Mam nadzieje, że przed rozprawą jakiś szlak mnie trafi i umre, albo niespodziewanie wypadne z okna i się zaboje, albo coś się stanie i umrę... COKOLWIEK, żeby UMŻEĆ i rzebym nie musiała być na tej rozprawie...
Nawet jak mnie nigdzie nie wsadzą, tylko odbiorą/ograniczą prawa rodzicielskie mojemu tacie, to itak mam prze*ebane... Znam go... pewnie się będzie na mnie, mamie i moim bracie wyrzywać psychicznie...
Co ja ze sobą teraz zrobie..? Już po mnie... Ja niechciałam nic zrobić źle...ale rozwaliłam całą rodzine...to wszystko moja wina...
Mamo i Tato, pewnie nie czytacie tego bloga, ale przepraszam... To wszystko moja wina... Przepraszam...

Zyleciara

niedziela, 8 kwietnia 2012

Święta Wielkanocne :)

Zawsze w święta (jakieby one nie były) powinno być rodzinnie. Wszyscy powinni być zadowoleni, nie powinno być kłutni. U mnie zawsze były, to tak jakby...tradycja rodzinna.

Dziś jest inaczej. Jak narazie żadnych kłutni, nieporozumień. Nie kłucę się z mamą, jesteśmy wszyscy uśmiechnięci, szczęśliwi. Nawet z moim bratem się dogaduje...

Gdyby tak było zawsze... To byłoby cudowne... Cuż, pożyjemy, zobaczymy :)

Wesołych Świąt wszystkim,
Zyleciara

środa, 28 marca 2012

W domu

W domu jest obecnie coraz lepjej. Wjęcej rozmawiam z mamą, mniej się z nią kłucę. Niedawno miałam nieprzyjemną sytuacje z pewną osobą. Mama mnie broniła, wsparła. Od dawna nie byłam z mamą tak blisko.

Mamo jak to czytasz, to dzięki za wszystko, za to, że jesteś. Bez twojego wsparcia chyba bym się załamała...

czwartek, 22 marca 2012

Biba na Bagrach!

W sobote wreszcie zrobie impreze urodzinową, i to nie bylejaką! Będzie to piknik na Bagrach. Wreszcie spotkam się z moimi starymi znajomymi! Nie mogę się już doczekać. Dawno ich nie widziałam.
Tyle, że też doczekałam się nieprzyjemności. Zaprosiłam też wspulnego znajomego z Angeliką. Nie wiem co mu nagadała, ale stwierdził, żebym sobie nie robiła fatygi zapraszając go, bo on itak nie pasuje do moich 'nowych' znajomych. Nie myślałam, że ona byłaby w stanie zrobić coś tak okropnego!!!
Ale cuż, nie mam zamiaru zawracać sobie nimi głowy. Nie chcą się ze mną zadawać, to NIE, i już.

Pozdro,
Zyleciara

sobota, 10 marca 2012

Odział dzienny...

Chyba jeszcze nie wspomniałam, że jestem na Oddziale dziennym psychiatrii dzieci i młodzieży. Nie jestem wariatką, tylko mam problemy, tak jak wszyscy... W domu nie za fajnie, zresztą już pisałam. Dlatego mnie tam dali.
W związku z sytuacją domową Ordynatorka zaproponowała mi, żebym zamieszkała w internacie. Bardzo, bardzo bym chciała, żeby się to udało. Koniec codziennych kłótni i awantur... Może jak tam trafie to będzie lepiej... Kto wie...
Pozdro,
Zyleciara

poniedziałek, 20 lutego 2012

Za 5 minut wychodze z domu. Jade na obóz. Nie będe mogła tu prawdopodobnie zaglądać przez cały tydzień... Nie wiem co sama ze sobą zrobie na tym obozie...

Do zobaczenia,
zyleciara

P.S. Przepraszam, że ten post niejest zbyt długi.

niedziela, 19 lutego 2012

Dzień dobry wszystkim :)

Dzień dobry wam wszystkim :)
Wczoraj mój brat wyjechał na obóz (ja wyjeżdżam dopiero jutro), więc mama się trochę uspokoiła. Nawet powiedziała, że jak chce, to możemy poujść do kina!!! Nie uwierzyłam własnym uszom :D Od lat nie byłam z mamą w kinie!!!
Dzięki tej poprawie nastroju mojej mamy ja też czuje się troche lepiej, chociaż wiem, że taki chumor u mojej mamy to żadkość i za parę godzin z pewnością minie. Ale cuż, narazie jest ok i puki co zgorztam z dobrej domowej atmosfery.
Zyleciara

sobota, 18 lutego 2012

Czy kiedy jesteście smutni piszecie wiersze??

Kiedy jest mi źle pisze wiersze. Nie są najleprze, ale oddają moje emocje, przerzycia. Wylewam moje żale na kartki papieru i czasem jest lepiej, czasem nie. Pisze je po polsku i angielsku, przede wszystkim po angielsku. Czy wy też kiedzyś napisaliście jakiś wiersz czy opowiadanie? Jak tak, to moglibyście je wrzucić w komentarzach? Ja też jakieś dodam.

Pozdro, zyleciara.

Kolejna awantura... :'(

Wczoraj znowu miałam niemiłą 'sprzeczkę' z mamą. Wkurzyła się na mnie, że nie wyprowadziłam psa, i sie zaczeło. Powiedziała mi, że jej niewyszłam, że jestem złą córką. Na koniec powiedziała też, że kocha mnie bo musi... Co mam zrobić :'( Ona prawie się do mnie nie odzywa... Olewa mnie... Co robić? Gupie pytanie, chyba nic się tu już nie poradzi...

piątek, 17 lutego 2012

Witam wszystkich na moim blogu :)

Witam wszystkich na moim blogu. Zaczne od tego, że to mój pierwszy blog. Pewnie zastanawia was z kąd nazwa bloga. 'Smutny blog', sama nazwa wskazuje... Jest mi smutno, źle mi w życiu... Boje się co dnia, że zrobie coś gupiego, i już mnie nie będzie... :'( Cuż... Wiele osób mi mówi, 'nie łam sie, karzdy ma problemy'... Owszem wiele osób je ma, ale większość (tak sądze) umie sobie z nimi poradzić, oni są 'silni'. Ja nie, ja jestem słaba. Nie radze sobie...