piątek, 29 marca 2013

Nareszcie Jest Mi Wesoło!!!!

Tak długo żyłam w smutku, że dopiero teraz po nagłej zmianie na leprze dostrzegam ile może mi dać życie, ile szczęścia może dostarczyć jakać zwykła codzienna czynność.

...

Od pierwszego dnia w Kobierzynie zaczęłam się lepiej czuć. Takie jakby olśnienie, nie wiem jak to inaczej nazwać, po prostu we wtorek 3 tygodnie temu mnie tam przywieźli, a już następnego dnia, we środę, poczułam się tak dobrze jak nigdy wcześniej. Czułam się jakbym się właśnie obudziła z koszmaru, i zobaczyła, że tak naprawdę nic się nie stało, że świat jest miejscem pełnym szczęścia i radości :) Po prostu nie mogłam w to uwierzyć! Dwa tygodnie czekałam aż wruci ciemność, przekonan, że gdzieś na mnie czeka, ale się nie pojawiła...po prostu znikła!

Teraz jestem już w domu i czuje się znakomicie :)

Pozdrawiam wszystkich bardzo bardzo serdecznie,
Z

piątek, 1 lutego 2013

Wachania nastroju

Już od kilku miesięcy mam wachania nastroju. Chłopak powtarzał mi to caly czas. Jestem wesoła za pięć minut mam doła a za chwilę ełforje... Te wachania są bardzo uciąrzliwe i pogarszają moje relacje z mamą. Jestem w stanie bez powodu być wściekła na nią co powoduje, że się kłucimy.
Wczoraj rozmawiałam z lekarką i mi powiedziała, że się zastanowi i może mi da depakinę, albo coś takiego (depakina to stabilizator nastroju), ciekawe czy pomoże...

Pozdro,
Zyleciara

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Wypis...

W zeszły czwartek wypisali mnie z oddziału stacjonarnego... Bałam się, że po wypisie będzie ze mną tak samo źle jak było...ale się pomyliłam...chyba. Puki co jest lepiej, ale czy tak będzie do końca tego nie wiem, wszystko się okaże...
Znowu jestem na oddziale dziennym. Bardzo się z tego cieszę :) Jest...pozytywnie...chyba :)

Pozdro,
Zyleciara

czwartek, 3 stycznia 2013

3 tygodnie

Jestem na oddziale stacjonarnym już 3 tygodnie. Czuje się lepiej, ale wciąż mam doły. Ludzie tutaj bardzo mi pomagają, niektóży wiedzą czemu tu jestem, a inni nie, ale itak jest wmiare ok. Jest tu pare 'znajomych twarzy'. Jedna osoba, którą znam z dziennego i dwie, które już siedziały ze mną na stacjonarce.
Jest z kim pogadać, nie czuje się taka samotna jak wcześniej. Na psychoterapi też poruszamy dość powarzne tematy, to dobrze, bo coś z nich wynosze.
Mam bardzo fajnego i 'lajtowego' lekarza. Wczoraj wyszedł ze mną i moją kolerzanką na spacer przed dzienny. Spotkałam ludzi za którymi tak bardzo tęskniłam, a zwłaszcza jedną osobe za którą kurewsko tęskniłam :) Było fajnie.
Dość często mam 'dziwny' chumor (głupawka, euforia), który u mnie też jest niekiedy obiawem doła, czy tak jest np. dzisiaj, tego nie wiem, ale zdarzało się że pod pokrywą dobrego chumoru miałam depresje, ale cuż u mnie to zawsze z nastrojem gura dół ;)

Pozdro,
Zyleciara

sobota, 22 grudnia 2012

Na oddziale stacjonarnym poraz trzeci

Tydzień temu trafiłam na oddział stacjonarny po raz trzeci. Tym razem nie dlatego, że sobie coś zrobiłam, tylko przez depresje. Byłam tak zdołowana, że bardziej to się juz chyba nie dalo. Cała sie trzęsłam i ciagnełam się  za grzywke. Musiał to być bardzo przykry widok. Poprosiłam moją psychiatre, żeby mnie dała na stacjonarke, bo się  boje, że sobie coś zrobie.
Już  o 16:10 byłam na stacjonarce.

Pozdro,
Zyleciara

czwartek, 6 grudnia 2012

Bezsenność...

Od dwuch dni nie mogę do puźna zasnąć (do około 23), a jak już zasne to dręczą mnie koszmaryprzez co budzę się około 01:00. W związku z moją bezsennością poszłam do lekarki na oddziale. Dała mi jakiś nowy lek. Czy po nim będę dobrze spać? Zobaczymy.

Jeżeli chodzi o terapie to powoli idę do celu. W dalszym ciągu są one dla mnie trudne, i po nich dostaje 'obiaw po terapiowy' w postaci trzęsienia. Musi minąć godzina do trzech żebym przestała się trząść. Ale tak czy tak terapia 'idzie do przodu' :)

Jest ciężko, ale musze sobie poradzić...

Pozdro,
Zyleciara

środa, 5 grudnia 2012

Staram się żyć...

Staram się żyć,choć jest to dla mnie ostatnio bardzo trudne. Pomimo to, że zerwałam z acodinem i innymi substancjami psychoaktywnymi trudno mi jest się powstrzymać przed myślą, że może byłoby mi w życiu łatwiej gdybym ćpała...

Terapia mi pomaga, ale nie w tym żeby życie nie bolało. W tym bardziej pomaga mi osoba z którą się poznałam mailowo. Ta osoba przeszła mniej więcej to co ja, tyle że w jej wypadku było to jakieś 40 lat temu. Ona sobie z tym w dużej mierze poradziła i teraz pomaga mi sobie poradzić.

Ostatnio nie jest łatwo...ale żyć trzeba, to taki nieprzyjemny wymóg istnienia...

Pozdro,
Zyleciara